Spektakl wyreżyserowany przez Weronikę Szczawińską był jednym z wydarzeń festiwalu No Women No Art. „Re-Wolt” oparty jest na tekście Anny Wojnarowskiej, która odszukała byłe pracownice zakładu, by wysłuchać ich wspomnień i historii.
W „Re-Wolcie” przewijają się i opowieść o zaginionym ciele Róży Luksemburg, i szczegóły pracy robotniczej w PRL-u, i powstańcze piosenki śpiewane przez robotnice. Szczawińska buduje paralelę między wspomnieniami robotnic – zarówno strasznymi, jak i często zabawnymi i nostalgicznymi - a powstaniem warszawskim. Jak mówiła na spotkaniu po spektaklu, dyskurs bohaterski, powstańczy, dominuje w dzisiejszym wyobrażeniu Warszawy. Muzeum Powstania Warszawskiego powstało dokładnie naprzeciw byłych zakładów, na Woli, która była dzielnicą typowo robotniczą. Tak jak patronkę zakładów, tak i nieheroiczną historię pracownic, wymazano ze zbiorowej pamięci. Zestawienie ołowiu kul oraz ołowiu wykorzystywanego przy produkcji lamp sprawnie podkreśla i podobieństwa, i wykształconą dychotomię między mniej i bardziej bohaterskimi opowieściami o stolicy.
Przede wszystkim jednak Szczawińskiej udało się uniknąć tautologii – jest świadoma tego, że odtwarzanie ruchów pracownic przy taśmie, dosłowne przenoszenie ich opowieści na scenę, czy wykorzystanie nagrań, filmów lub autentycznych przedmiotów z fabryki szybko sprowadziłoby jej spektakl do paradokumentalnego banału, a postaci robotnic do ich własnej parodii. Być może nawet tym lepiej, że spektakl obejrzeliśmy w Zamku, a nie w przestrzeni poprzemysłowej. Miejsce i czas akcji zasygnalizowano tylko żarówkami, reszta pozostała interesująco niedopowiedziana.
Choreografka, Agata Maszkiewicz, ukazała monotonię w fordowskim systemie pracy za pomocą ruchów przypominających ruchy robota, ale przeplatając je z piosenkami i powtarzanymi w kółko frazami, zbliżyła ruch sceniczny w stronę inspirowanego przemysłem teatru tańca. Choreografia zresztą wymykała się prostym klasyfikacjom – czasem ciężko było mi się w niej doszukać nawiązań do pracy. Wtedy była po prostu zabawna i odrobinę chaotyczna, raz wzmacniając, raz osłabiając skomplikowaną narrację spektaklu.
Fakt, że „Re-Wolt” jest nieco chaotyczny jakoś mu nie szkodzi. Szczawińska ma świadomość wielowątkowego charakteru życiowych opowieści robotnic i nie chce ich na siłę ujednolicać. Z jednej strony chaos dobrze oddaje hałas pracy w wielkiej fabryce, z drugiej szumy i śpiewy, przez które musiały się przedzierać niektóre opowieści, podkreślają ich dzisiejszą niesłyszalność. Reżyserka utrzymała równowagę i spójność między formą a treścią, nie popadła ani w suchy dokument, ani w mitotwórczą bajkę, dzięki czemu tę opowieść o indywidualnej i zbiorowej pamięci oglądało się znakomicie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?