Strażnicy miejscy z Puszczykowa skazani za znęcanie się nad dzikiem. Wcześniej w tej sprawie wyrok usłyszał myśliwy

Pod koniec listopada ubiegłego roku poznański wydał wyrok w sprawie myśliwego Marcina Sz. za bezprawne zastrzelenie dzika w Puszczykowie. Mężczyzna został skazany na karę grzywny w wysokości 4 tys. zł. Sąd zasądził wobec niego również zapłatę nawiązki na rzecz schroniska dla zwierząt w Poznaniu.

Czytaj też: Zwierzęta z azylu pod Kijowem są już w Poznaniu. „Była to walka z czasem, wojną i własnym stresem”

W tej samej sprawie oskarżeni zostali także dwaj strażnicy miejscy. Mężczyźni do końca nie przyznali się do winy.

– Po blisko 3,5 roku od zdarzenia, po dwóch umorzeniach prokuratury u moim subsydiarnym akcie oskarżenia strażnicy miejscy z Puszczykowa - Wojciech H. i Wojciech G. zostali nieprawomocnie skazani za znęcanie się nad dzikiem we wrześniu 2018 r.

– informuje mecenas Mateusz Łątkowski.

Sąd orzekł wobec oskarżonych zapłatę grzywny po 3 tys. zł.

– Ponadto zasądził podanie wyroku do wiadomości publicznej poprzez umieszczenie go w widocznym miejscu na tablicy ogłoszeń w siedzibie Urzędu Miejskiego w Puszczykowie na okres trzech miesięcy

– mówi Anna Kujawińska z biura prasowego Sądu Okręgowego w Poznaniu.

Do kontrowersyjnego zdarzenia doszło pod koniec września 2018 r. na ul. Gołębiej w Puszczykowie. Wówczas mieszkańcy zauważyli dzika, który wyszedł z pobliskiego lasu i wezwali straż miejską. Z relacji świadków wynikało, że mundurowi samochodem blokowali dzika, dociskając go do płotu.

– Zapytałem się, czemu ma służyć takie zachowanie, ale od strażników usłyszałem skandaliczne słowa. "Będzie schabowy na kolację" mówili i telefonem komórkowym wykonywali zdjęcia oraz kręcili film. Śmiali się z tej sytuacji

– mówił świadek.

W międzyczasie na miejsce przyjechał Marcin Sz., z którym Puszczykowo podpisało umowę na odławianie zwierząt. Mężczyzna zastrzelił dzika.

Sprawą zainteresowała się Fundacja Mondo Cane, która zgłosiła ją do prokuratury. Ta wszczęła śledztwo, jednak nie dopatrzono się znamion czynu zabronionego i doszło do umorzenia postępowania. Mecenas Mateusz Łątkowski złożył zażalenie na tę decyzję.

Sąd nakazał prokuraturze ponowne zbadanie sprawy. Ostatecznie śledczy oskarżyli Marcina Sz. Do grona oskarżonych, również za sprawą mec. Łątkowskiego dołączyli później także strażnicy miejscy.