Z zapartym tchem baba losy Heleny i Stanleya śledziła. Ona rezydencję sobie za 72 miliony dolarów upatrzyła. Stanley nie było skłonny do takiego wydatku, więc fortel wymyślił. Żonę na wakacje do Monte Carlo wywieźć postanowił, w nadziei, że po powrocie oferta owa aktualną już nie będzie. Spryciarz taki.
Helena siódmą walizę dopychała właśnie, co Stanley szukając ósmej skomentował, że kobiety tak już mają. I poprosił tylko, żeby w tej ostatniej miejsca trochę dla niego zostało. Biegał wzywany między parterem a piętrem, żeby doradzić czy żakiet Versace, Chanel czy może Dior. A że gapa z niego taka, że radzić nie umiał, to Helena wszystkie spakować musiała.
– Stanley, a bikini, które? To ładne jest prawda? I to też – Helena się zastanawiała. W końcu ręką machnęła: – A, wezmę tylko te trzy, na miejscu dokupimy…
Helena owa żadną tam podfruwają nie była. Bizneswoman. Twórczyni imperium. I babcia wnukowi.
Stanley wzrokiem omiótł dziesiątki par szpilek niespakowanych jeszcze i westchnął, że kobiety w naturze to mają, że jak buty widzą, zaraz kupić muszą.
– Stanley, ja nie! – krzyczała baba przed telewizorem. – Moje koleżanki też nie. No, w większości nie…
A na koniec to się Helena wkurzyła, że zła limuzyna po nich zajechała.
W czasie zbieżnym przyjaciółka baby do swojej limuzyny, czyli ośmioletniej toyoty się pakowała, celem wyjazdu do Austrii, do syna. Poznań właśnie opuszczali, gdy do męża wykrzyknęła:
– Stasiu, wracać musimy, kosmetyczki zapomniałam!
– No, normalna to ty nie jesteś – mąż się oburzył. – Trzy razy pytałem, czy na pewno wszystko mamy… Nigdy nic zgodnie z planem zrobić nie możemy…
– Dobrze, nie zawracaj – zapominalska kłócić się nie zamierzała. – Poradzę sobie.
– O, po moim trupie! – mąż nakręcał się coraz bardziej. – Już słyszę to marudzenie, już widzę wyjazd zepsuty…
Gdy pod dom zajechali i z samochodu wysiadała, głos Stasia ją powstrzymać próbował: – Siedź! Przyniosę…
– Nie, nie znajdziesz wszystkiego – w drzwiach klatki odkrzyknęła i przyspieszyła, coby w nerwy większe nie popadł. Drżącą ręką klucz do zamka wkładała, gdy za plecami Staś się objawił.
– Ty tu po co? Za minutę jestem – tłumaczyła. Ale też wszedł. W korytarzu stanął i do wiszącej kurtki sięgnął.
– Co się tak gapisz? – zaskoczone spojrzenie żony skwitował. – Jak już i tak wracaliśmy, to też coś jeszcze wezmę. No ten…, no wiesz, portfel.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?