W szpitalu miejskim im. J. Strusia w czwartek zajętych było łącznie 309 łóżek. Z czego 24 pacjentów było podłączonych do respiratora. Na samym oddziale zakaźnym liczba pacjentów wynosiła około 20.
- Obecnie nasz oddział jest zapełniony. Mamy pacjentów w różnym stanie, ale większość z nich wymaga tlenoterapii. Również przekrój wiekowy jest zróżnicowany. Mamy młode osoby, 30-40-letnie, najstarszy pacjent jest w dziewiątej dekadzie życia i on też wymaga tlenoterapii
- relacjonuje prof. Iwona Mozer-Lisewska, ordynator oddziału zakaźnego w szpitalu przy ul. Szwajcarskiej.
W drugim poznańskim szpitalu przeznaczonym do walki z koronawirusem, czyli w szpitalu tymczasowym na Międzynarodowych Targach Poznańskich, w czwartek przebywało około 40 pacjentów.
- Siedmiu z nich znajduje się na intensywnej terapii i wymaga intubacji i respiratorów. Część pozostałych pacjentów wymaga wysokoprzepływowej tlenoterapii, niektórzy tylko tlenoterapii, a nieduża część z nich nie wymaga tlenu - mówi Hanna Winiarska, lekarz szpitala tymczasowego.
I dodaje: - Wypisujemy chorych na bieżąco, więc ta zmienność chorych wciąż jest zachowana i staramy się nie hospitalizować ich dłużej, niż to konieczne. W ubiegłym tygodniu w naszym szpitalu był pierwszy zgon. To zawsze jest trudna sytuacja dla nas, medyków, ale znamy realia i zdajemy sobie sprawę z tego, że COVID-19 jest chorobą śmiertelną.
Jak przyznają medycy, wzrost zachorowań zauważalny jest także w samych szpitalach. Zdaniem prof. Mozer-Lisewskiej coraz więcej osób przechodzi cięższe zakażenia, w związku z czym muszą być one hospitalizowane.
- Niemal każde przyjście pacjenta do szpitala kończy się jego hospitalizacją. Coraz rzadziej mamy do czynienia z takimi sytuacjami, że pacjent jest w na tyle dobrym stanie, żeby mógł przejść chorobę w domu. Wcześniej takich pacjentów było dużo więcej
- przyznaje prof. Iwona Mozer-Lisewska.
Oprócz znaczącego wzrostu zachorowań na COVID-19 dużo mówi się teraz o nowych mutacjach koronawirusa. Najgłośniej jest o groźnej mutacji brytyjskiej, ale coraz więcej badaczy wykrywa kolejne warianty. W samym Białymstoku wykryto ich aż 12.
Jak jednak przyznają poznańscy lekarze pracujący w szpitalach covidowych, nie są oni w stanie wykryć tego, czy dane zakażenie nastąpiło z powodu innego wariantu koronawirusa.
- Tego typu badań nie wykonuje się profilaktycznie. One mają charakter naukowy i robione są przez specjalne jednostki naukowe. My nie bawimy się w genotypowanie COVID-19, wiemy tylko czy pacjent jest zakażony, czy nie, normalne PCR-y tego nie wykrywają - podkreśla Hanna Winiarska.
- Oczywiście, mówi się o tym, że ta brytyjska odmiana jest dużo bardziej zakaźna niż ta, która krążyła do tej pory. Można nieśmiało powiedzieć, że rzeczywiście pacjenci coraz częściej mówią, że nie wiedzą, gdzie się zakazili, ale to są bardzo duże subtelności i na podstawie samego wywiadu z pacjentem nie jesteśmy w stanie określić mutacji, którą się zakaził
- dodaje.
W podobnym tonie wypowiada się prof. Iwona Mozer-Lisewska: - Nie zauważamy jakichś zasadniczych różnic, które mogłyby świadczyć, że dany pacjent zakaził się nową mutacją wirusa. Natomiast będę podkreślać, że ten wirus nawet dla medyków jest wciąż nieodgadniony i zaskakujący.
Sprawdź też:
- Tak wyglądał Poznań w 2002 roku. Jak zmieniło się miasto? Zobacz zdjęcia!
- To miejsce pod Poznaniem ma tragiczną historię. Nadal przyciąga osoby żądne wrażeń
- 30 zdjęć przedwojennego Poznania. Tak pięknie wyglądał!
- Tak wyglądają najgroźniejsi przestępcy w Polsce. Zobacz zdjęcia poszukiwanych
- Przestępcy z Wielkopolski poszukiwani przez policję. Widziałeś któregoś z nich?
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?