MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Z rodziną wychodzi się na słodkie

Redakcja
Wielkopolskie rodziny są bardziej niż te z innych regionów Polski przywiązane do tradycji, częściej też wspólnie celebrują rodzinne święta
Wielkopolskie rodziny są bardziej niż te z innych regionów Polski przywiązane do tradycji, częściej też wspólnie celebrują rodzinne święta 123RF
Pracowici, solidni i oszczędni - tak postrzegają się Wielkopolanie. Jednocześnie bardzo rodzinni, lubiący bawić się na imieninach u cioci, niepotrafiący odmówić sobie w niedzielę słodkiego placka. O wielkopolskich rodzinach, większych, bardziej zżytych niż w innych częściach kraju i bardziej przywiązanych do tradycji pisze Marta Żbikowska.

Trudno dzisiaj znaleźć typowo wielkopolską rodzinę. Inaczej żyje się w Poznaniu, inaczej w Pile czy Koninie, jeszcze inaczej w Szamotułach czy na wielkopolskich wsiach. W codziennym życiu widać coraz mniej tradycji i coraz więcej skutków globalizacji. W statystykach mieszkańcy wielkopolski się wyróżniają. Przede wszystkim są bardzo rodzinni, cenią bezpieczeństwo i dobrobyt, nawet kosztem niewielkich wyrzeczeń.

Dzieci i rodzina

Wielkopolanie lubią duże rodziny, nie tylko z większą niż w innych częściach kraju liczbą dzieci, ale też z babcią, ciocią, wujem lub dziadkiem. W Wielkopolsce w pojedynkę żyje się rzadko. Tylko 23 procent gospodarstw domowych to rodziny jednoosobowe, podczas gdy w województwie śląskim samotnicy stanowią 29 procent.

Model rodziny bez dzieci cieszy się w Wielkopolsce mniejszym powodzeniem, niż w innych częściach kraju. Jedynie mieszkańcy podkarpackiego mogą się z nami równać. Odsetek gospodarstw domowych bez dzieci jest u nich na tak samo niskim poziomie. Jak już mamy dzieci, to też więcej niż inni. Pod względem wielkości gospodarstw domowych plasujemy się na drugim miejscu wśród województw. Wyprzedza nas znowu Podkarpacie, gdzie średnio rodzina liczy ponad 3 osoby. W naszym rejonie w rodzinie występuje średnio 2,85 osoby. Za to najwięcej jest gospodarstw, w których mieszka więcej niż dwie osoby dorosłe.

Wielkopolska przoduje w liczbie rodzin wielodzietnych, których mieszka tu 27 tysięcy. To absolutny rekord wśród ościennych województw.

Rodzina to nie tylko liczby. W Wielkopolsce oznacza ona przede wszystkim przywiązanie i niesamowitą więź.

Święta i jedzenie

- Na terenie Wielkopolski moja rodzina osiedliła się tuż po wojnie - mówi Marcin Jasiński. - Tutaj urodziłem się ja, moi bracia i rodzice. Przez tyle lat udało nam się przejąć te najlepsze cechy Wielkopolan - żartuje Marcin.
To, co wyróżnia wielkopolskie rodziny, jest zaprzeczeniem przysłowia, że "z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu". Tutaj z rodziną wychodzi się na słodkie w niedzielę, celebruje się wspólnie imieniny cioci i urodziny wszystkich dzieci, sióstr, braci i kuzynek. Przy dużej rodzinie może okazać się, że brakuje weekendu na odpoczynek.

Bo Wielkopolanie świętują z rozmachem, choć podobno cechuje ich oszczędność. Oni sami jednak twierdzą, że to nie skąpstwo, a jedynie racjonalne gospodarowanie pieniędzmi.

Na co dzień jadłospis wielkopolskiej rodziny nie jest zbyt wystawny ani wyrafinowany. Kotlet, surówka i nieodłączne pyry to żelazny zestaw. Przekonali się o tym właściciele barów, którzy próbowali inaczej żywić tutejszych mieszkańców. W Wielkopolsce nie przyjęły się budki z orientalnymi potrawami, które do dzisiaj oferują swoje specjały w dalszych częściach Polski. Wielkopolanin lubi bowiem jeść w domu. W pracy również preferuje własnoręcznie robione skibki. Złośliwi znowu wypominają wybujałą oszczędność, ale to przecież tylko przyzwyczajenie i zdrowie przy okazji.

Pieniądze i oszczędzanie

Piotr Ławrynowicz do Poznania przyjechał z Warmii. Z boku bardzo dobrze widzi wielkopolskie cechy swojej żony, która pochodzi spod Konina. - Przede wszystkim widzę nasze różne podejście do pieniędzy - przyznaje. On do tej kwestii podchodzi z fantazją, wyznając zasadę, że jakoś to będzie. Monika lubi mieć zaplanowane wydatki i zabezpieczenie na nieprzewidziane okoliczności. - To uporządkowanie ma też swoje dobre strony - przyznaje Piotr. - Żona jest bardzo punktualna i zorganizowana, co przy trójce dzieci jest ogromnym plusem.

W rodzinie Marcina Jasińskiego nic nigdy nie mogło się zmarnować. I znowu niby nie chodziło o oszczędność, ale o szacunek dla pracy czy żywności. - Pamiętam cerowanie skarpet, które nie wynikało z biedy, ale z takiego właśnie podejścia do życia: po co kupować nowe, skoro można zacerować?

Nie tylko skarpet nie można było wyrzucać (kiedy już się nie nadawały do noszenia mogły się zawsze przydać jako szmatki, czyściki czy wypełnienie poduszki). - Jedzenie też się nie marnowało - mówi Marcin. - Ktoś z rodziny zawsze hodował świnię, czy kury, którym dawało się resztki.

Marcin wspomina również zwyczaj, który ewidentnie pokazuje wielkopolską oszczędność. - Kiedy robiliśmy sobie herbatę, wstawialiśmy w czajniku tylko tyle wody, ile było potrzebne - tłumaczy Marcin. - Nigdy więcej, bo po co ma się niepotrzebnie grzać? Jeśli w trakcie gotowania wody pojawił się dodatkowy chętny, dolewało się jedną szklankę do czajnika.
Widać, że wielkopolska oszczędność się opłaca. To Wielkopolanie uważani są za najbogatszych w kraju. Są też najlepszymi klientami biur podróży (zawsze wprawdzie szukają najtańszych okazji, ale za to regularnie wyjeżdżają na wakacje).

Znajomi i przyjaciele

To, co zdziwiło Piotra w relacjach jego żony Moniki z przyjaciółmi i znajomymi, to zwyczaj zapowiadanych wizyt. - U nas obowiązywała większa spontaniczność - śmieje się Piotr. - Jak ktoś miał wolną chwilę albo wieczór, to po prostu wpadał, oceniał sytuację i zostawał dłużej albo nie.
Taki sam zwyczaj panuje w Szamotułach, skąd pochodzi Anna od 20 lat mieszkająca w Poznaniu. - Pamiętam typowe wielkopolskie rodziny sprzed ponad 20 lat - wspomina Anna. - W każdą niedzielę mama ładnie nas ubierała i szliśmy do kościoła. Potem obowiązkowa rundka wokół rynku. W niedzielę jedliśmy placek upieczony przez mamę albo babcię.

Dzisiaj w wielu wielkopolskich miasteczkach dużo się nie zmieniło. Spacery wokół rynków ciągle są popularne. Zmienili się ci, którzy z tych miasteczek wyjechali. W nowych miejscach nie celebrują już ani niedzielnych spacerów, ani popołudniowej herbaty z obowiązkowym plackiem.

Wielodzietność to przywiązanie do tradycji

Dr Krzysztof Bondyra, Instytut Socjologii Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu

Warto byłoby zająć się badaniami nad wielkopolską rodziną, znaleźć przyczyny naszych specyficznych cech, czy określonych wyborów życiowych. Teraz możemy jedynie snuć rozważania. Jeśli z badań wynika, że Wielkopolanie maja więcej dzieci niż mieszkańcy innych regionów, można wysunąć kilka hipotez. W Stanach Zjednoczonych czy na Zachodzie Europy na więcej niż dwoje dzieci decydują się raczej elity ekonomiczne, czyli ludzie,których na to stać. U nas ciągle jeszcze pokutuje przekonanie, że rodzina wielodzietna to rodzina biedna. Może warto pokazywać wielkopolskie, wielopokoleniowe duże rodziny, żeby złamać ten stereotyp?

Druga sprawa, to tradycja. Dzietność zawsze towarzyszyła konserwatywnym wartościom. Dużo dzieci rodziło się na wsiach, gdzie obowiązuje życiowy tradycyjny etos.

To ciekawe, że Wielkopolanki rodzą dzieci niejako na przekór rządowi, któremu daleko do polityki prorodzinnej. To nastraja optymistycznie do kolejnej wizji wymiany pokoleń. Oznacza, że my Wielkopolanie na pewno przetrwamy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski