Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dźwigowy z dworca PKP skazany na 3 lata

BAS
Dźwigowy z dworca PKP skazany na 3 lata
Dźwigowy z dworca PKP skazany na 3 lata Waldemar Wylegalski
Tadeusz M., operator dźwigu, który w grudniu 2011 roku przewrócił żurawia na konstrukcję budowanego nowego dworca PKP, został we wtorek nieprawomocnie skazany na 3 lata wiezienia.

Poznański Sąd Okręgowy skazał 57-letniego Tadeusza M. na trzy lata więzienia. Jako operator dźwigu na budowie Zintegrowanego Centrum Komunikacyjnego doprowadził do katastrofy budowlanej, której skutkiem była śmierć jednej osoby i poważne obrażenia drugiej. W ocenie sądu, odpowiedzialność za to winny ponieść również inne osoby, których prokuratura nie oskarżyła.

W prestiżową budowę ogromnej galerii handlowej - w domyśle nowego dworca PKP w Poznaniu, było zaangażowanych kilkadziesiąt firm. A czas naglił... do Euro było zaledwie kilka miesięcy. 12 grudnia 2011 roku doszło do katastrofy. Tuż przed jedenastą, dźwig przewrócił się, a jego ramię uderzyło w żelbetonową konstrukcję. Jeden z robotników zginął, drugi został ranny. Operator dźwigu,Tadeusz M. uciekł z miejsca wypadku. Odnalazł się w siedzibie swojej firmy. Był pijany - około trzynastej miał 2,83 promila alkoholu. Po zatrzymaniu tłumaczył, że "z nerwów" wypił po drodze pół litra cytrynówki. Jednak zdaniem prokuratury, na budowę już przyszedł nietrzeźwy. Jeżeli nawet po wypadku wypił wódkę, to powodem był nie tylko stres, ale próba ukrycia swojego stanu...

Zobacz też:**Operator dźwigu miał 0,6 promila alkoholu**

Tydzień temu prokurator, który zarzucił Tadeuszowi M. sprowadzenie niebezpieczeństwa zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób - ze skutkiem śmiertelnym oraz prowadzenie dźwigu w stanie nietrzeźwości, zażądał 8 lat więzienia i 10-letniego zakazu prowadzenia pojazdów.
Obrońca przekonywał sąd do uniewinnienia oskarżonego. - Tam konieczne było zagęszczenie gruntu. Ale jak to na budowie bywa, tempo prac było rozbieżne z harmonogramem. Pan Tadeusz M. rozstawiał dźwig w miejscu wskazanym przez Grzegorza W., kierownika robót montażowych. To on był winny karygodnego zaniedbania, tymczasem w jego przypadku prokuratura umorzyła śledztwo, a dla Tadeusza M. domaga się 8 lat - mówił adwokat Krzysztof Urbańczak Urbańczak, dodając, że Grzegorz W. został skazany z wniosku inspekcji pracy za błędne posadowienie dźwigu.

Dziś sąd ogłosił wyrok. Uznał Tadeusza M. winnym spowodowania katastrofy, czego skutkiem był zgon Aleksandra Sz. i obrażenia Michała J. oraz prowadzenia dźwigu z 2,4 promilami alkoholu. Skazał go za to na trzy lata więzienia. Tadeusz M. nie będzie mógł też przez pięć lat pracować w zawodzie i prowadzić pojazdów mechanicznych. Sędzia Agata Adamczewska uzasadniając wyrok przyznała, iż problematyczne było ustalenie stanu nietrzeźwości oskarżonego. Biegli z Poznania i Łodzi typowali stan upojenia dźwigowego w przedziale od 0,41 do 2,83 promila. Sąd skazując Tadeusza M. oparł się na opinii, której podstawą były badania krwi.

- Opisywał, jak szedł do siedziby pracodawcy na ulicy Obornickiej raz tak, raz tak - mówiła sędzia Adamczewska. - Ale gdy przesłuchano sprzedawców i sprawdzono paragony fiskalne, okazało się, że nie kupił pół litra cytrynówki.

Zobacz też: **8 lat więzienia dla operatora dźwigu?**

Sąd stwierdził, że to Tadeusz M. był odpowiedzialny za sprawdzenie stanu podłoża, ale obowiązkiem odpowiedniego przygotowania gruntu - miejsca pracy dla dźwigu - był pracownik firmy PEKABEX. Z drugiej strony jednak oskarżony przeszedł specjalistyczne szkolenie i miał wieloletnie doświadczenie w pracy operatora.

- Oskarżony nie ponosi odpowiedzialności za niewłaściwe przygotowanie podłoża, ale nie zachował koniecznej ostrożności - stwierdziła sędzia Adamczewska. - To była ogromna budowa. Pracowało kilkadziesiąt firm. Raz był duży wykop - potem go nie było. Doświadczony operator powinien zastanowić się nad tym, czy grunt wytrzyma.

Sąd ustalił też, że dźwig nie nadawał się do przenoszenia belek montażowych ważących 12,8 tony. Do przeciążenia żurawia jednak nie doszło, bo wcześniej ugiął się grunt pod jedną z tylnych łap. Sąd skazał Tadeusza M. na trzy lata, uwzględniając - na niekorzyść - stan nietrzeźwości i ucieczkę z miejsca wypadku. Ale za oskarżonym przemawiało to, że odpowiedzialność za katastrofę obciążała także inne osoby, których prokuratura nie oskarżyła.

- Ale sąd nie może uczynić winnym nikogo poza Tadeuszem M. - powiedziała sędzia Adamczewska.

Wyjaśniła, że gdyby nie alkohol i ucieczka oskarżonego, kara mogłaby być niższa o rok. Ale proponowane przez prokuratora 8 lat "razi surowością", bo zachowanie Tadeusza M. było tylko jedną z przyczyn, a jak stwierdził biegły z dziedziny BHP, także pracownicy ekipy montażowej nie powinni się znajdować w zasięgu pracy żurawia i to bez szelek bezpieczeństwa. Przyczyną zgonu pokrzywdzonego był upadek z wysokości 6 metrów.

Wyrok jest nieprawomocny. Należy się spodziewać apelacji prokuratora i obrońcy.

Czytaj również:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski