Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Islandia - dzień drugi wyprawy

Marcin Mortka
Reykajvik to unikalne miasto z wielu względów. Po pierwsze, nie ma tu właściwie przemysłu, przez co głównym źródłem zanieczyszczeń są spaliny samochodowe, przepędzane w mig przez wiatry znad morza. Elektrownie geotermalne dostarczają miastu gorącą wodę oraz prąd, ocieplane są tu nawet główne ulice, przez co zimą są wolne od śniegu i lodu.

Po drugie, życie nocne Reykjaviku, pomimo chłodów i deszczy, jest równie gorące i intensywne jak w każdej innej stolicy europejskiej. Po trzecie, na każdym kroku natrafia się tu na osobliwości, których nie spotka się nigdzie indziej. Znajomy Islandczyk opowiadał mi o kamieniu, który stoi na jednym z miejscowych chodników. Nie usunięto go, gdyż rzekomo mieszkają w nich elfy, a któżby chciał zadrzeć ze światem nadprzyrodzonym?

Ja nie. Wyjeżdżamy więc ze stolicy jak najszybciej.
Droga numer 1 wije się wśród pól lawowych i posępnych, ogołoconych z roślinności gór. Tu i ówdzie biją w powietrze białe dymy, milczące świadectwo potęgi, jaka drzemie tuż pod powierzchnią ziemi. Elektrownie geotermalne wysysają gorącą wodę z wnętrza i rozsyłają ją ludziom, którzy mogą żyć w wygodzie i spokoju. Czysty układ? Wydawałoby się, że tak, ale gorącej wody ponoć jest tu tyle, że trzeba ją z powrotem pompować w głąb ziemi, a to powoduje trzęsienia ziemi.

Tam, dokąd zmierzamy, rozmowy o technologiach i energii nie mają jednakże większego sensu. Daleko w cieniu lodowca Eyafjallsjokul - tego samego, który kryje pod sobą wulkan, odpowiedzialny za paraliż ruchu lotniczego w 2010 roku - ciągną się przepiękne górskie doliny, a wśród nich Thorsmork czyli Puszcza Thora. Jest to jeden z nielicznych ocalałych rezerwuarów leśnych na wyspie, w pogańskich czasach poświęcony nordyckiemu bogowi wojny. Ogromnym autokarem na wysokim zawieszeniu pokonujemy serię potoków spływających spod lodowca, a potem wybieramy się na kilkugodzinną górską wyprawę. Wędrujemy wśród karłowatych brzóz, wspinamy się po czarnych zboczach, podziwiamy posępne, kryte mchem szczyty. W górze krzyczą ptaki, nisko idące chmury co chwila plują deszczem. Jest nieziemsko.

Dlaczego to miejsce zwie się Puszczą Thora? Przyczyn trudno dociekać, ale wystarczy się wsłuchać w ciszę, by odkryć, ze wibruje ona od legend i tajemnic.

Dzień uzupełnia chwila zadumy przed wodospadem Seljalandsfoss, jedynym takim, który można obejść dookoła, ryzykując jednakże całkowitym przemoczeniem. Jego towarzysz Skogarfoss, spływający kilkanaście kilometrów dalej, oferuje te same atrakcje. Choć jest bardziej klasycznych kształtów, opada z ogromną furią, śląc naprzód ogromne kłęby pyłu wodnego. Jak na złość zaczyna jeszcze padać. Kuszę grupą opowieścią o skarbie, rzekomo ukrytym gdzieś w rzecznej toni, ale nikt nie podejmuje wyzwania.
Zmykamy do hotelu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski