Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jadwiga Emilewicz o przegranej PiS w wyborach. "Młodzi ludzie zazwyczaj chcą być w kontrze"

Paweł Antuchowski
Paweł Antuchowski
Wideo
od 16 lat
Poznańska posłanka z Prawa i Sprawiedliwości, mimo uzyskania ponad 27 tys. głosów w wyborach do Sejmu, nie uzyskała mandatu. Rozmawiamy z nią o pyrrusowym zwycięstwie Prawa i Sprawiedliwości, autorach tego zwycięstwa oraz dlaczego młodzi nie poszli za PiS-em.

Spis treści

Między panią, a Bartłomiejem Wróblewskim była różnica dokładnie 1984 głosów...
Figura Orwellowska (nawiązanie do powieści Georga Orwell’a „Rok 1984” - dop. red.).

Dokładnie. W Poznaniu pani wygrała, a w powiecie już nie. Co zadecydowało o wyniku?
Cztery lata temu mieliśmy 3 mandaty, teraz mamy 2. Zmienił się układ sceny politycznej, który sprawił, że Prawo i Sprawiedliwość nie ma powyżej 200 mandatów, tylko 194. No i pośród utraconych jest też mój mandat. Poznań jest wyjątkowo trudny dla prawicy, ale mimo to zrobiliśmy dobry wynik. Kandydaci z drugiego i trzeciego miejsca zdobyli więcej głosów niż w poprzednich wyborach. Osobiście jestem bardzo wdzięczna, ponieważ prawie 27 tys. osób, które oddało na mnie głos musiało wykonać wysiłek, aby mnie na liście znaleźć i postawić krzyżyk. Warto zauważyć, że jest to więcej głosów niż osoby, które wchodzą do Sejmu z list KO czy Koalicji Polskiej - nie licząc „jedynek”. Także ostatnie cztery lata postrzegam jako udane politycznie, zakończone dobrą kampanią i dobrym wynikiem.

Gdyby była Pani na drugim miejscu, to reelekcja by się udała?
To są spekulacje. Zostawiam je historykom i politologom. Dzisiaj nie ma to najmniejszego znaczenia. PiS dostał rekordową liczbę głosów jak na partię, która po raz trzeci wygrywa wybory. Mieliśmy rekordową frekwencję wyborczą i tym razem do urn poszło masowo młode pokolenie, które do tej pory w wyborach nie uczestniczyło. W tej grupie wiekowej Prawo i Sprawiedliwość zdecydowanie przegrało. Nie tylko z Koalicją Obywatelską, ale też z Trzecią Drogą i Lewicą.

No właśnie, czemu młodzi odwrócili się od PiS?
Młodzi ludzie zazwyczaj chcą być w kontrze. Mój najstarszy syn, który głosował po raz pierwszy w życiu...

Na kogo głosował?
Na szczęście nie miał wątpliwości. Głosował w Poznaniu, miał tu dobrą kandydatkę (śmiech). Kiedy mój syn słyszał kampanię wyborczą mówił mi wiele razy: „mamo, porozmawiaj z Premierem i powiedz mu, że moje pokolenie nie pamięta Polski Donalda Tuska. Dla mnie Donald Tusk jest postacią historyczną, jak wiele innych postaci z historii Trzeciej Rzeczpospolitej”.

Młodzi nie uwierzyli w opowieści o Tusku

Czyli opowieści o Tusku młodzi traktują jako rodem „z mchu i paproci”?
Troszeczkę tak. To była opowieść o świecie, którego oni nie znali i nie pamiętali. Młodego pokolenia tymi argumentami nie przekonaliśmy. Zabrakło w naszym programie oferty dla nich. Pamiętam jedynie konferencję prasową pani Marszałek Elżbiety Witek, podczas której wspomniała o wprowadzeniu po wygranej PiS-u darmowego kursu na prawo jazdy dla debiutantów, czyli tych, którzy po raz pierwszy robiliby prawo jazdy po ukończeniu osiemnastego roku życia. To wywołało spory, krótkoterminowy, pozytywny ferment. Jednak był to jedyny ukłon, jaki zrobiliśmy w stronę ludzi młodych. Takich ofert, a także samego dialogu z młodymi zabrakło. Nawet nie przypomnieliśmy, że podwyższyliśmy kwotę wolną od podatku i wprowadziliśmy zerowy PIT do 26 roku życia. Tego zdecydowanie zabrakło.

A to nie jest też tak, że zerowy PIT do 26 roku życia obrócił się przeciwko PiS-owi, ponieważ kiedy już nie są objęci ulgą nagle ich pensja maleje i mają poczucie, że ktoś im coś zabiera?
To nie miało takiego znaczenia. Świadomość istnienia tej ulgi była zerowa. Trzeci wątek to historia „wielosezonowych seriali telewizyjnych”. Wiemy, że publiczność oczywiście lubi oglądać filmy, które zna, z bohaterami, których zna, ale nawet w tych filmach muszą pojawiać się nowe wątki i muszą pojawiać się nowe twarze.

Czytaj także: Jaśkowiak: "Potrzebujemy terenów pod nowe zakłady karne po mijających ośmiu latach"

Pani odnosi się do Wiadomości TVP?
Mam na myśli, że PiS jako serial już dwusezonowy, bo dwukrotnie z rzędu wygraliśmy wybory parlamentarne, powinniśmy wprowadzać albo nowe wątki, albo nowe twarze. A najlepiej jedno i drugie. I tego zabrakło.

Nowe twarze w PiS-ie?
Tak, bo przecież polityków młodej generacji w Prawie i Sprawiedliwości jest dużo. Oni powinni być odpowiedzialni za kontakt z młodszym elektoratem. Powinni być forpocztą dialogu z młodymi, a tego zabrakło.

Tusk i Kaczyński na polityczną emeryturę?

A to nie jest tak, że to problem generacyjny dotyczy całej polityki w Polsce, że polityka została zabetonowana przez osoby, które w większości są w wieku emerytalnym?
Główny rytm polityki ostatnich 15 lat wyznacza dwóch, tych samych, polityków. To jest Jarosław Kaczyński i Donald Tusk. I to oni, raz jeden, raz drugi, definiują osie politycznego podziału. Polska liberalna - polska solidarna - zdefiniowana przez Lecha Kaczyńskiego była odbiciem emocji społecznej w 2005 i pozwoliła wygrać najpierw wybory prezydenckie, a następnie parlamentarne Prawu i Sprawiedliwości, później była „ciepła woda w kranie” PO i wreszcie „bezpieczna przyszłość Polaków” - dając podwójne zwycięstwo prezydentowi Andrzej Dudzie i PiS. Za każdym z tych pojęć stali liderzy dwóch głównych formacji politycznych. Ale przecież w każdej z tych partii w drugim, trzecim szeregu są politycy młodszych generacji, a ich wyniki w ostatnich wyborach udowadniają, że najbliższe lata będą czasem zmiany warty w polityce.

Czy pani życzy politycznej emerytury zarówno Donaldowi Tuskowi, jak i Jarosławowi Kaczyńskiemu?
Ja życzę dobrze Polsce.

Ale przecież Donald Tusk też jest w wieku emerytalnym, a jednak młodzi ludzie za nim poszli. Dlaczego?
Bo młodzi - jak wspominałam - starają się być w kontrze do systemu. Tak jak często są w kontrze do swoich rodziców, tak starają się być w kontrze do zastanej rzeczywistości. Ta rzeczywistość zastana od 8 lat była kształtowana przez Prawo i Sprawiedliwość i mogli pomyśleć, że chociażby dlatego warto wybrać kogoś innego. Tak jak w 2015 roku młodzi wybrali Andrzeja Dudę na prezydenta, tak dziś zagłosowali na partie opozycyjne, albo raczej przeciwko nam. Opozycji udało się młodzież zmobilizować i wyciągnąć z domu, ustawić w kolejkach do urn wyborczych. I to wzmożenie, na pograniczu demokratycznego, a na pograniczu kulturowego sztucznego tłoku udało im się uzyskać. Trzeba też powiedzieć o drugiej, istotnej grupie wyborców, czyli o kobietach. To one cztery lata temu przesądziły o wygranej PiS. Tym razem kobiety na nas nie zagłosowały. Kobiety wybrały zdecydowanie partie opozycyjne.

Wniosek do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji pogrążył PiS. Podpisał go Bartłomiej Wróblewski

Zdecydował spór o aborcję?
Trudno tego nie zauważyć. Wiemy, że konsekwencją wniosku do Trybunału Konstytucyjnego był spadek poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości o 10 punktów procentowych. Po raz pierwszy spadliśmy w notowaniach poniżej 40 proc. i straty tej nie udało się nam odrobić. Nie twierdzę, że kwestia aborcji to jedyny powód. Mieliśmy po drodze pandemię, wojnę na Ukrainie, kryzys energetyczny i wiele innych wątków. Jednak tamtego tąpnięcia, wywołanego wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego nie udało się nam odbudować.

Jednak PiS nie był w stanie sobie z tym poradzić, czyli wrócić do tego co było.
Powiedzmy sobie uczciwie: w momencie, kiedy został złożony wniosek do Trybunału Konstytucyjnego, sędziowie nie mogli orzec inaczej. I to wskazywało wielu konstytucjonalistów, nawet ci, którzy nie sprzyjają naszej wrażliwości politycznej. Warto się zastanowić, czy taki tryb, jaki przyjęło grono posłów PiS był najlepszy. Od zawsze stoję na stanowisku obrony życia, natomiast jeżeli chcieliśmy wprowadzić bardziej zdecydowaną regulację w tej kwestii, to powinniśmy to zrobić z odkrytą przyłbicą, w Sejmie, a zmianę taką powinno poprzedzić szereg zmian prawnych w zakresie opieki okołoporodowej, czy dzieci niepełnosprawnych. Powinniśmy najpierw doprowadzić do sytuacji, w której matki w zagrożonej ciąży czują się zaopiekowane - zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Oznacza to, między innymi powołanie przynajmniej w każdym mieście wojewódzkim hospicjów perinatalnych, a dzisiaj tak nie jest. Powinniśmy także wprowadzić reformę orzecznictwa o niepełnosprawności, aby mamy dzieci z chorobami genetycznymi nie musiały co 7 lat weryfikować choroby dziecka przed komisją ZUS-owską, bo te zmiany w sposób oczywisty są nieodwracalne. Nie usunęliśmy wielu barier prawnych, które powinny poprzedzić ewentualne zaostrzenie prawa. Polityk musi patrzeć na konsekwencje wprowadzanych przez niego zmian. A takiej optyki zabrakło inicjatorom procesu zmiany. Jeśli ten ruch prawny miałby doprowadzić do tego, że w konsekwencji liberalizacja prawa aborcyjnego w najbliższych latach posunie się znacznie dalej niż ten tak zwany „kompromis aborcyjny”, to będzie nasz największy polityczny błąd.

Pani rozpatruje to w kategoriach błędu, a wiemy kto między innymi podpisał się pod wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego. Był to Bartłomiej Wróblewski. Czy w takim razie można uznać, że jest on jednym z autorów przegranej PiS-u?
Tak jak powiedziałam, nie chcę prowadzić tu analizy personalno-partyjnej. Zostawiam to historykom, politologom i kierownictwu partii.

Ale można mu to zarzucić?
Był autorem tego wniosku. Wielokrotnie z panem posłem rozmawialiśmy na ten temat już po fakcie - mając różne stanowisko w sprawie sposobu implementacji zmiany i jej spodziewanych konsekwencji. Zapewne nie bez znaczenia było także to, kto taki wniosek składa. Pewnie gdybym ja wypowiadała się na temat tego, jak trenować i jak wrzucać piłkę do kosza w meczu koszykówki, to byłabym w tym miało wiarygodna biorąc pod uwagę mój wzrost. Tak samo, jeżeli chodzi o sprawę zaostrzenia prawa aborcyjnego. Choć w dyskusji dotyczącej ochrony życia powinny brać udział zarówno kobiety, jak i mężczyźni, to jednak autorami wniosku i twarzami tego typu projektów powinny być kobiety. A tam rzeczywiście w większości byli panowie, których nie widzieliśmy później w mediach. I to też był błąd.

Skoro zaczęliśmy mówić o błędach, czy w PiS trwa szukanie winnych i rozliczanie?
Nie. Warto wyciągnąć wnioski, ale nie o charakterze personalnym, tylko programowym. To jest czas na napisanie programu, na nowy język prawicy i warto to zrobić jak najszybciej. Przed nami za chwilę kolejny cykl wyborczy, czyli wybory samorządowe i wybory europejskie. Prawica, musi się przegrupować przed kolejnymi wyborami, aby ich nie przegrać?
Musi sięgnąć do tego, co było w 2015 roku, kiedy to w dwukrotnych wyborach parlamentarnych i prezydenckich Andrzej Duda był kandydatem młodego pokolenia i młodzi na niego zagłosowali.

A teraz się od niego odwrócili?
A dzisiaj się odwrócili od PiS, nie od prezydenta Andrzeja Dudy. On ciągle jest liderem rankingu zaufania społecznego i najpopularniejszym politykiem w Polsce.

No tak, ale w wyborach 2020 młodzi za nim nie poszli.
Ale dziś to najważniejszy punkt odniesienia na politycznej mapie prawicy. My musimy sięgnąć po język oraz opis świata, który zna i zrozumie młode pokolenie. Jestem przekonana, że stać nas na to.

Głosy członków PiS tylko dla członków PiS

Wróćmy do kampanii wyborczej w Poznaniu. Przejechała pani cały powiat poznański na rowerze, były konkrety Emilewicz, ale to jednak w powiecie nie zadziałało. Dlaczego tak się stało?
Logika wyborcza jest nieubłagana i z Poznania mamy 2 mandaty, a nie 3 jak do tej pory. Mój wynik był bardzo dobrym, jak na trzecią osobę na liście, choć nie pozwolił zdobyć mandatu. Niewiele zabrakło, a w gminach takich jak Swarzędz, w którym na liście Prawa i Sprawiedliwości uzyskałam najlepszy wynik wyborczy, czy Kostrzyn, gdzie miałam drugi wynik mogę czuć dużą satysfakcję i wdzięczność wobec wyborców. W pozostałych zabrakło po 20, 50 głosów. W samym Poznaniu uzyskałam mocny drugi wynik i to także cieszy. Nie bez znaczenia pozostał fakt, że nie jestem członkiem Prawa i Sprawiedliwości, zwłaszcza kiedy nie jest się kandydatem numer jeden.

Parę głosów też pani straciła ze względu na brak członkostwa w partii?
Nie będąc członkiem nie miałam dostępu do wielu osób w strukturach Prawa i Sprawiedliwości...

Czyli działacze partii mogli na panią nie zagłosować?
Tak, zwłaszcza że mieli swoich kandydatów na „jedynce” i na „dwójce”, czy na dalszych miejscach. Na pewno nie było to bez znaczenia.

A to, że, jak niektórzy twierdzą, Bartłomiej Wróblewski odwiedził niemalże każde sołectwo w powiecie poznańskim nie miało znaczenia?
Pan Poseł Wróblewski jest przede wszystkim szefem struktur PiS i to ze strukturami pracował. Ja spotykałam się w gminach ze wszystkimi - ponad podziałami partyjnymi - realizując ważne dla gmin, sołectw sprawy - od remontów szkół, ogrzewania w mieszkaniach komunalnych, poprzez budowę chodników do dużych inwestycji infrastrukturalnych. Nie zawsze informowałam o swojej aktywności, ponieważ mandat posła to dla mnie przede wszystkim zdolność zmiany rzeczywistości. Budowałam poparcie dla PiS w środowiskach, do których moi koledzy posłowie prawdopodobnie nie mieli dostępu.

Jadwiga Emilewicz dokończy projekt "przebudowa poznańskiego dworca" nawet nie będąc posłanką

Podsumowując Pani czteroletnią kadencję nie sposób uciec od tematu remontu poznańskiego dworca. Czy brak tego remontu uważa Pani za porażkę?
Poświęciłam temu tematowi naprawdę bardzo dużo czasu i to nie w mediach, i nie ogłaszając interpelacji, tudzież „wniosków do”, tylko realnej pracy z zarządami dwóch spółek kolejowych...

Tutaj nawiązuje pani do Franka Starczewskiego?
Nie tylko. Pracowałam z zarządem PKP S.A. i PKP PLK oraz z władzami miasta. W ciągu ostatniego roku o wielu rzeczach nie mówiliśmy po to, żeby one raczej się wydarzyły, niż żeby tylko o nich opowiadać. Jestem rozczarowana tempem pracy kolegów w spółkach kolejowych, ale dziś jesteśmy w innym miejscu niż 4 lata temu.

Brakowało woli politycznej w samej kolei?
Zniechęcenie wynikało z tego, że w 2020 roku przetarg, który PKP ogłosił w trybie zaprojektuj i wybuduj, wygrała firma Trigranit. Ta sama, która jest autorem nieszczęsnego „chlebaka”. Wywołało to wówczas ogromne protesty aktywistów miejskich i niechęć do realizacji tego projektu w takim kształcie. Wtedy podczas zainicjowanego przeze mnie spotkania w Concordii, w którym uczestniczyły ruchy miejskie i władze samorządowe przekonaliśmy władze spółki PKP, żeby ten przetarg jednak unieważnić i podejść w nowym trybie do projektu: dworzec Poznań. Wtedy też władze spółek kolejowych były już zniechęcone tym projektem i determinacji zabrakło. Na drodze do sukcesu pojawiło się także wiele przeszkód rzucanych przez miasto, bo po roku rozmów nad porozumieniem pojawiły się wnioski komunalizacyjne złożone do sądu przez miasto.

Miasto straciło cierpliwość?
Być może, ale dla wyborców to nie jest istotne, kto jest właścicielem. Na koniec dnia wyborcy równie brutalnie będą rozliczać rządzących, czyli parlamentarzystów, jak i władze miasta. Od zeszłego roku zaczęła się konstruktywna rozmowa między kolejarzami, a miastem nad rozwiązaniem problemów drugiego, największego węzła komunikacyjnego w kraju. Prawdopodobnie na potrzeby tego węzła, także ze względu na ciągły wzrost liczby pasażerów i rozwój kolej aglomeracyjnej, ten dworzec będzie w obecnym kształcie niewystarczający. Trzeba go zaprojektować niemalże od zera i to rozpoczęto dopiero rok temu. Ja we wszystkich spotkaniach tego zespołu, który się zawiązał, uczestniczyłam.

Będzie pani nadal uczestniczyć w tych spotkaniach?
Rozmawiałam z prezydentem Jaśkowiakiem także po wyborach i mówiłam, że jestem gotowa kontynuować swój udział w zespole jako strona społeczna. Czuję się związana i odpowiedzialna za projekt przebudowy dworca.

Czyli chce go pani dokończyć, nawet nie będąc już w rządzie i nie będąc posłanką?
Dokładnie tak, ponieważ już udało nam się porozumieć się co do funkcji i układu obsługi pasażerów, połączenia dworca z Targami i wyprowadzeniem ruchu pieszych w stronę centrum miasta, funkcjonalnego układu przystanków tramwajowych. Ten projekt ma bardzo duże poparcie w mieście. Jest to inwestycja w skali przypominającej realizowany dzisiaj dworzec Warszawa Zachodnia, który za chwilę będzie największym punktem przesiadkowym w Polsce. To kilka miliardów złotych i projekt wykraczający mocno w przyszłość. Ale inwestycje takie jak dworzec kolejowy nie mogą rozwiązywać problemów z dziś - ale patrzeć szerzej na rozwój metropolii. Rozwiązanie krótkoterminowe już mamy i jest to chlebak. Rozmowy, którymi zawiadywał wiceprezydent Bartosz Guss były bardzo konstruktywne. Pozostaje mieć nadzieję, że nawet jeśli zmienią się władze spółek - dobre przedsięwzięcia będą kontynuowane. Jestem gotowa przekonywać do tego nowowybranych posłów z opozycji.

"Nie pakuję walizek z Poznania i nie szukam ciepłej posadki"

13 listopada rząd poda się do dymisji. Będzie nowy Sejm, nowy Parlament, już bez pani. Czy to jest koniec Pani działalności publicznej? Niektórzy się śmieją, że już gdzieś ciepła posadka czeka.
Ja nie mam zamiaru szukać sobie “ciepłej posadki”. Prawica będzie dzisiaj potrzebowała opowiedzieć Polskę językiem zrozumiałym dla młodego pokolenia i kobiet.

I pani się tym zajmie?
Tak, jak robiłam to przed 2015 rokiem. Nie zawieszam swoich zajęć wielkopolskich, bo związałam się z Poznaniem i nie pakuję walizek. Będę prowadzić dalej swój kurs z polityki gospodarczej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza, wspierać poznańskie środowiska takie jak Instytut Poznański, który dwa lata temu rozpoczął Poznański Kongres Gospodarczy, w którym dwukrotnie uczestniczyłam i wpływałam też na kształt programu. Potrzebujemy dziś bardzo takiej debaty programowej i mam zamiar w takiej roli się odnaleźć.

A może jednak zostanie pani kandydatką na prezydenta Poznania?
To będą bardzo ważne wybory. Już dziś spotykam się w każdej gminie z działaczami Prawa i Sprawiedliwości i sympatykami dziękując za ostatnie 4 lata, za poparcie, ale też rozmawiając o przyszłości - z przyszłymi kandydatami na radnych. Musimy się zastanowić co zrobić, aby zwiększyć bazę wyborców i nieco zmienić strukturę osób, które na nas głosują. Mam zamiar wesprzeć kandydatów do Rady Miasta Poznania, aby co najmniej utrzymać stan posiadania, a może nawet odrobinę go zwiększyć. Poparcie jakie uzyskałam w mieście i w gminach pozwoli mi wypromować przyszłych dobrych i skutecznych radnych. Taki jest cel i będę go w stanie w dobry, skuteczny sposób osiągnąć.

Ale na prezydenta wciąż pani nie chce?
Poczekajmy jeszcze z tą decyzją. Powinniśmy podjąć wewnętrzną dyskusję odnośnie tego, jak powinni wyglądać kandydaci na prezydenta, popierani przez prawicę w dużych miastach. Warto ją odbyć, bo mam bardzo dużo wniosków po ostatnich czterech latach w Poznaniu. Do takiej dyskusji jestem gotowa i na pewno ją zainicjuję.

Wstąpi pani do PiS?
Nie chciałam tego robić w czasie kampanii wyborczej, bo byłoby to odczytane koniunkturalnie. Dziś taka decyzja ma zupełnie inne znaczenie.

Sama pani powiedziała, że to była pewna słabość.
I na pewno wyciągnę z tego wnioski na przyszłość.

Chcesz wiedzieć, jakie gminy znalazły się w TOP 15 najbogatszych w Wielkopolsce, zajrzyj do naszej galerii >>>>

Oto najbogatsze gminy w Wielkopolsce. Mieszkasz tu? Poznaj t...

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

Miejskie Historie - Trzcianka:

od 16 lat

Obserwuj nas także na Google News

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski