Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak nie udało się myszy ocalić

Kamilla Placko-Wozińska
Nawet gdy ochłodziło się niepotrzebnie całkiem, baby nastrój sielski nie opuszczał wcale. Na wsi weekend długi bardzo spędzała, na bzy kwitnące patrzyła, do kurnika po jajka chadzała. Dziad w Poznaniu został, bo pracę ważną bardzo pisał, ale dziecko trochę wolnego znalazło, to z babą było. Myślała sobie baba właśnie, jaki ten świat wiosną piękny jest, gdy zdanie przez mamę jej wypowiedziane zachwiało wszystkim:

- Jak do sklepu jedziecie, to wejdźcie do zoologicznego, łapki na myszy kupcie.

- W życiu tego nie zrobię! - pociecha natychmiast oświadczyła. - Do sklepu takiego, to ci co zwierzęta kochają przychodzą, a nie celem zabijania...

To i baba z problemem sama została. Próbowała dziecko jeszcze batonikiem przekupić, ale przypomniało, ile lat ma. No to o przyjaciółce pomyślała, co to na wsi mieszka, że może wybierze się do niej i po drodze te łapki nabędzie. Zadzwoniła więc.

- Nie mogę, ale ty nie histeryzuj, co to problem niby jest - usłyszała. - Mysz nie cierpi wcale, śmierć natychmiast następuje, jak w kręgosłup dostanie.
Nogi na myśl samą o mysich kręgosłupach pod babą się ugięły. I niewielką pociechą było to, że na wsi ponoć wszyscy łapki kupują.

- Wiem, babo, kupimy i popsujemy je od razu - dziecko pocieszyć próbowało.

- Dobry pomysł, ale najpierw kupić je trzeba - baba odrzekła. - Ludzie tam po witaminy dla zwierząt przychodzą, a ja w celach morderczych iść mam. I w dodatku, o taką bezsensowną śmierć chodzi, bo myszy nie jemy przecież, nie są nam do przeżycia potrzebne...
Pociecha namawiała jeszcze, co by baba postawiła się może mamie, że to wbrew przekonaniom jej jest. Ale skutku żadnego próby wszelakie nie przyniosły.

- Zwariowałaś całkiem - usłyszała. - Delikatna taka, z miasta, myszy jej żal...
Jedyne co się babie udało, to ubłagać dziecko, żeby z nią do sklepu zoologicznego weszło.

- Ale ani słowem się nie odezwę! - zastrzegło.

- Bylebyś nie udawała, że mnie nie znasz całkiem - baba poprosiła. - Raźniej mi będzie, wiedząc, że wsparcie mam...

Ze trzy razy sklep obeszły, zanim się baba na odwagę zebrała. Oprócz nich troje klientów jeszcze było. I jak na złość nikt nie kupował, tylko wszyscy oglądali, obroże, sztuczne kości dla piesków do zabawy.

- Może w czymś pomóc? - ekspedientka grzecznie zagaiła pod murem babę stawiając.

- Tak, czy są łapki na myszy? - baba cicho się odezwała, albo wyszeptała raczej.

- Mam świetną mieszankę dla chomików miniaturek i myszy - sprzedawczyni po torebkę z karmą sięgnęła.

- Nie, nie, przeciwnie - nieco głośniej baba rzekła. - Chodzi o łapki na myszy...

- A łapki na myszy, są, są - ekspedientka na głos cały poinformowała. - Świetne, plastikowe, po cztery złote sztuka.

Czuła baba jak się rumieni, czuła, że wszyscy w sklepie wzrok na nią przenieśli i czuła, że życzliwe spojrzenia to to nie są. Dziecko widziało, co się dzieje i się ulitowało, wbrew zapowiedziom z pomocą przyszło.
- To dla babci - głośno się wtrąciło.

- Dla babci? - sprzedawczyni wzrok z pociechy na łapki przeniosła. - To nie, za małe będą. Palec co najwyżej jej przetną...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski