Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złodziej skrzywdził policjanta? Sędzia Banach utajnia proces, bo policjanci mogliby czuć się skrępowani obecnością dziennikarza

Łukasz Cieśla
Łukasz Cieśla
- Mój mąż i goniący go policjant przypadkowo spadli ze skarpy - przekonuje Jolanta, żona oskarżonego. Prokuratura ma inne zdanie.
- Mój mąż i goniący go policjant przypadkowo spadli ze skarpy - przekonuje Jolanta, żona oskarżonego. Prokuratura ma inne zdanie. Łukasz Gdak
Czy złodziej samochodów Marcin S. zepchnął ze skarpy goniącego go policjanta? Chcieliśmy poznać wersję policjantów. Ale poznański sędzia Stanisław Banach utajnił trwający proces. Stwierdził między innymi, że zeznający policjanci „mogliby czuć się skrępowani obecnością dziennikarza”.

W czerwcu 2017 roku, w Poznaniu, Marcin S. uciekał przed nieumundurowanymi policjanci. Wcześniej był karany za kradzieże aut. Jak twierdzili później policjanci, krzyczeli, kim są, chcieli go zatrzymać, bo podejrzewali o kolejną kradzież samochodu. Z kolei Marcin S. i towarzysząca mu żoną twierdzą, że policjanci się nie przedstawili, zaatakowali znienacka, oni nie wiedzieli, kim są nieznajomi. Dlatego zaczęli uciekać.

WIĘCEJ:

Marcin S. uciekł w stronę starych schronów przy ul. Tymienieckiego w Poznaniu. Tam dogonił go jeden z policjantów. Po chwili obaj spadli z ośmiometrowej skarpy i odnieśli obrażenia. Prokuratura początkowo zarzuciła Marcinowi S. próbę zabicia policjanta poprzez celowe zepchnięcie ze skarpy. Potem, po eksperymencie procesowym, zeznaniach świadków i opiniach biegłych, prokuratura te zarzuty złagodziła. Ostatecznie oskarżyła Marcina S. o zastosowanie przemocy wobec goniącego go policjanta.

W sierpniu w Sądzie Rejonowym Poznań Stare Miasto rozpoczął się proces Marcina S. Był jawny. Również w poniedziałek 3 września, gdy zeznania składali pierwsi policjanci biorący udział w tamtym zatrzymaniu. Jak twierdzi przysłuchująca się ich zeznaniom żona oskarżonego, policjanci gubią się w zeznaniach, przedstawiają sprzeczne wersje w stosunku do tego, co zeznawali w śledztwie.

We wtorek chcieliśmy wysłuchać zeznań kolejnych policjantów. Przyszło ich trzech, wszyscy mieli na twarzach kominiarki. Co zeznali? Nie wiadomo.

Najpierw prowadzący sprawę sędzia Stanisław Banach sceptycznie odniósł się do naszego wniosku o możliwość zrobienia zdjęć w sali rozpraw. Stwierdził, że lepiej ich nie wykonywać. Po chwili głos zabrała pani prokurator. Choć o sprawie szeroko informowaliśmy na etapie śledztwa, obecna na sali pani prokurator złożyła wniosek o wyłączenia jawności rozprawy. Jej zdaniem policjanci mogliby zeznać o swojej pracy operacyjnej, ujawniać tajemnice. Opisanie tego w mediach mogłoby „naruszyć ważny interes społeczny”.

Utajnianiu rozprawy sprzeciwił się adw. Rafał Kupsik, obrońca oskarżonego. Zwrócił uwagę, że akta tej sprawy są jawne i nie ma żadnego zagrożenia dla interesu państwa. Jawności rozprawy domagał się także oskarżony Marcin S. Przekonywał, że wcześniejsze rozprawy były jawne, nie ujawniono na nich żadnych tajemnic, poza tym chciałby, aby media obserwowały proces.

Sędzia Stanisław Banach, po wysłuchaniu tych stanowisk, natychmiast przychylił się do wniosku prokuratury. Jak stwierdził sędzia, obecność dziennikarza na sali mogła doprowadzić "do narażenia Skarbu Państwa", ponadto jego zdaniem policjanci jako świadkowie "mogliby czuć się skrępowani obecnością dziennikarza”.

Po chwili sędzia zaczął wypraszać dziennikarza „Głosu Wielkopolskiego” oraz rodzinę oskarżonego. Na tym nie poprzestał.

- A pan kogo reprezentuje? - sędzia Banach zwrócił się do siedzącego policjanta w kominiarce, od którego chwilę wcześniej sędzia odebrał dane osobowe w celu przesłuchania i któremu polecił pozostać w sali rozpraw.

- Jestem świadkiem – przypomniał sędziemu zamaskowany policjant.

Następnie, po wyproszeniu dziennikarza, zamaskowany funkcjonariusz złożył zeznania. Trwały około 10 minut. Później zeznawali kolejni dwaj policjanci.

Po wtorkowej rozprawie sprawę skomentował adw. Rafał Kupsik, obrońca oskarżonego:

- Dziwię się wnioskowi prokuratora o utajnienie rozprawy oraz decyzji sędziego. Wcześniejsze rozprawy były jawne, przesłuchiwano m.in. pokrzywdzonego policjanta, zadawano mu różne pytania. Wtedy wszystkiemu mogła się przysłuchiwać publiczność - rodzina oskarżonego. Nie rozumiem też słów sędziego, że dzisiejsza obecność dziennikarza miałaby zagrażać interesowi Skarbu Państwa. Dla mnie to niezrozumiałe.

Adwokat Kupsik dodaje, że jego zdaniem nie było podstaw do wyłączenia jawności procesu. Bo sprawa dotyczy zdarzenia kryminalnego, a nie szczegółów pracy operacyjnej policji.

Kolejna rozprawa w środę. Marcin S. nie przyznaje się do winy. Uważa, że policjanci w nieprawdziwy sposób przedstawiają okoliczności zdarzenia sprzed ponad roku. Marcin S. na swój proces jest doprowadzany z poznańskiego aresztu śledczego. Odsiaduje tam karę za poprzednie przestępstwa.

POLECAMY:

Najgorsze mieszkania do wynajęcia

Poznań: Najlepsze burgery w Poznaniu [TOP10]

Najdziwniejsze ogłoszenia na klatkach schodowych

Najpiękniejsze Rolniczki w Polsce

Wszystko o Lechu Poznań [NEWSY, TRANSFERY]

Skąd się wzięły nazwy tych miejsc w Poznaniu?

Poznań: Wyrzucał śmieci do lasu - wpadł przez fotopułapkę - zobacz wideo:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski