Afera gruntowa: Notariuszka z Trzcianki z aktem oskarżenia nadal pracuje bez przeszkód. Dlaczego?

Małżeństwo spod Szamotuł straciło dach nad głową, bo w zamian za 30 tys. zł pożyczki przenieśli własność domu na mężczyznę, który udzielił im pożyczki. Zapisy w akcie notarialnym różniły się od ustaleń z W., udzielającym pożyczki. Pożyczona, jakoby, kwota była dwukrotnie wyższa, zaś rata, którą należało spłacać, zamiast ustalonych w rozmowach 500 zł, wynosiła 2500 zł.

Problem w tym, że zdaniem biegłych psychologów i psychiatrów, państwo Krystyna i Jerzy Tecław, którzy zaciągnęli pożyczkę i podpisali akt notarialny są niepełnosprawni intelektualnie, a ten fakt rzuca się w oczy już przy pierwszym kontakcie. Nie byli więc w stanie zrozumieć odczytywanego im aktu notarialnego, nie zrozumieliby go także, gdyby przeczytali go sami (co w pewnym stopniu była w stanie zrobić jedynie pani Krystyna, ponieważ pan Jerzy, jak sam przyznaje, ma z czytaniem i pisaniem duże trudności, co także dało się łatwo zauważyć w trakcie podpisywania aktu).

Być może państwo Tecław mieliby szansę uniknąć całej sytuacji, gdyby przed podpisaniem aktu dostali jego projekt i mogli go z kimś skonsultować. Tak się jednak nie stało. Pierwszy raz z treścią skomplikowanego, nawet dla osoby biegłej w kwestiach prawno-urzędowych, dokumentu zetknęli się w kancelarii notarialnej.

Podobnych sytuacji, w których brali udział W. i notariuszka z Trzcianki było co najmniej kilka.

Prokuratura oskarżyła W., że od początku chciał oszukać Tecławów. Skierowała do sądu także akt oskarżenia w stosunku do notariuszki. Mimo, że Izba Notarialna w Poznaniu, do której obowiązkowo należy notariuszka, wie o całej sytuacji, ta bez przeszkód pracuje nadal.

- W tej sprawie otrzymaliśmy bardzo ogólną informację z prokuratury, na podstawie której Rada Izby Notarialnej dokonała głębokiej analizy aktów notarialnych, których dotyczy postępowanie oraz wezwała na swoje posiedzenie panią notariusz w celu złożenia wyjaśnień - mówi notariusz Maciej Celichowski, rzecznik prasowy poznańskiej Izby Notarialnej. - Po złożeniu przez nią wyjaśnień oraz analizie aktów notarialnych Rada stwierdziła, że zostały one sporządzone przeszło 5 lat od dnia zawiadomienia Rady o możliwości naruszenia prawa w związku z ich sporządzeniem. Zgodnie z Prawem o notariacie po upływie dłuższego czasu niż 5 lat od chwili sporządzenia aktu, w przypadku którego mogło dojść do naruszenia prawa, Rada Izby Notarialnej nie może samodzielnie, bez prawomocnego wyroku sądowego skazującego notariusza za przestępstwo, wszcząć postępowania dyscyplinarnego.

Maciej Celichowski zapewnia jednak, że Izba trzyma rękę na pulsie. - W razie stwierdzenia, że zapadł prawomocny wyrok skazujący i że nie obejmuje on pozbawienia prawa do wykonywania zawodu, podejmie dalsze kroki przewidziane w ustawie Prawo o notariacie - podkreśla.

Prawo o notariacie przewiduje, że Sąd Dyscyplinarny Izby Notarialnej może wobec notariusza zastosować kary od upomnienia aż po zakaz prowadzenia kancelarii. W tym ostatnim przypadku ukarany może się starać o powrót do zawodu po upływie 10 lat.