Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dostarczył wozy dla strażaków, nie dostał prawie 12 mln zł i został oskarżony. Kulisy afery w wielkopolskim zarządzie OSP

Łukasz Cieśla
Łukasz Cieśla
Wśród strażaków krąży pogłoska, że CBA chciało na czymś przyłapać prezesa OSP Waldemara Pawlaka, znanego polityka z PSL. Pawlaka nie złapano, ale CBA wszczęło postępowanie w sprawie dostawy wozów do Wielkopolski.
Wśród strażaków krąży pogłoska, że CBA chciało na czymś przyłapać prezesa OSP Waldemara Pawlaka, znanego polityka z PSL. Pawlaka nie złapano, ale CBA wszczęło postępowanie w sprawie dostawy wozów do Wielkopolski. Łukasz Gdak
Dwóch strażaków z zarządu OSP oraz dostawca wozów strażackich zostali oskarżeni przez poznańską Prokuraturę Regionalną o próbę wyłudzenia dotacji na zakup wozów oraz korupcję. Ale czy w ogóle doszło do afery? Wozy strażackie dostarczono do Wielkopolski i od 2017 roku biorą udział w akcjach. - Jestem jednym z trzech oskarżonych, ale tak naprawdę jestem pokrzywdzonym całym tym zamieszaniem. Choć moja forma dostarczyła wozy, od ponad trzech lat nie dostałem za nie prawie 12 mln złotych. Na dodatek zrobiono mi sprawę karną – mówi Mirosław Stolarczyk, przedsiębiorca z Kielc, którego firma dostarczyła wozy.

Sprawa ciągnie się od stycznia 2017 roku, gdy agenci CBA weszli do siedziby zarządu wielkopolskiej OSP oraz do kieleckiej firmy Stolarczyk. Sprawdzano, czy doszło do poświadczenia nieprawdy w dokumentach oraz próby wyłudzenia unijnej dotacji na zakup wozów. Śledztwo prowadzone przez poznańską Prokuraturę Regionalną zakończyło się aktem oskarżenia. Proces w poznańskim sądzie rozpoczął się kilka miesięcy temu.

Oskarżonych jest trzech, żaden nie przyznaje się do winy. Do przesłuchania jest ponad 100 świadków, którymi są strażacy-ochotnicy z wielkopolskich miejscowości. Zapowiada się długi proces. Oskarżeni uważają, że to sprawa „o pietruszkę”.

Polscy strażacy lecą do Bejrutu. Zobacz film

"Akt oskarżenie można wrzucić do kosza"

Zarzuty usłyszeli Andrzej J. oraz Tomasz P. z zarządu wielkopolskiego OSP. Obu zarzucono próbę wyłudzenia dotacji na zakup wozów. Dodatkowo Andrzejowi J. postawiono zarzuty korupcyjne.

- Wysłał pisma do komend OSP w całej Wielkopolsce, żeby strażacy wpłacali pieniądze na zarząd OSP. Owszem, niefrasobliwie się wyraził. Ujął to tak, że kto wpłaci, ten będzie miał większą możliwość otrzymania nowego wozu strażackiego. A tak naprawdę chodziło to, że te pieniądze przeznaczono na cele statutowe OSP, na przykład na catering podczas imprez strażackich. Żadnej korupcji nie było, ale prokuratura tak właśnie oceniła te wpłaty

– mówi nam osoba znająca szczegóły sprawy.

Teraz strażacy-ochotnicy z Wielkopolski są wzywani do sądu jako świadkowie.

Trzecim oskarżonym jest Mirosław Stolarczyk, właściciel znanej w branży pożarniczej firmy z Kielc. Jemu również zarzucono, że wziął udział w próbie wyłudzenia pieniędzy.

- Akt oskarżenia wobec mnie można wrzucić do kosza. Oparto go na fałszywej tezie, że podpisaliśmy dokumenty przekazania pojazdów zanim powstały samochody. A one były gotowe, czekały tylko na montaż wyposażenia wewnątrz wozów

– zaznacza Mirosław Stolarczyk.

Czytaj też: Prokuratura postawiła zarzuty w 2018 roku, potem skierowała do sądu akt oskarżenia

Strażacy uważają, że chodziło o złapanie na czymkolwiek Waldemara Pawlaka

O aferze w OSP piszemy od 2017 roku. Rozmawialiśmy wówczas wtedy m.in. z Andrzejem J. z zarządu wielkopolskiego OSP. Przyznał wówczas, że faktycznie poświadczył w dokumentach, że auta już są na miejscu, choć jeszcze ich nie było. Jak zapewniał, zrobił to dla „dobra sprawy”, a nie dla żadnej osobistej korzyści.

Chodzi o to, że strażacy w 2016 roku bardzo późno dostali pieniądze na zakup wozów strażackich dla poszczególnych komend. Ostatecznie późno rozpisano przetarg na dostawę 35 wozów. Z tego zamówienia 20 wozów lekkich dostarczała firma z Częstochowy, 15 wozów średnich firma Stolarczyk z Częstochowy. Wszystkie te samochody powstały, w papierach wpisano, że dojechały przed końcem grudnia 2016 roku. Faktycznie jednak dojechały już w nowym roku, w styczniu i w lutym 2017 roku. Do takich sytuacji, jak mówili nam nieoficjalnie strażacy, dochodziło bardzo często. To znaczy zarząd OSP późno rozpisywał przetarg, bo późno dostawał finansowanie. Potem w papierach wpisywało się, że zamówiony sprzęt dojechał przed końcem roku budżetowego, by nie stracić dotacji. Faktycznie jednak przyjeżdżał nieco później.

Czytaj też: Dlaczego Urząd Marszałkowski w Poznaniu wstrzymał wypłatę za dostarczone wozy dla OSP?

Tak było i wtedy, czyli na przełomie 2016 i 2017 roku. Dlatego zrobiono z tego aferę? Strażacy nieoficjalnie mówią, że pod koniec 2016 roku CBA dostało od kogoś cynk i tak naprawdę chodziło o przyłapanie na czymś znanego polityka PSL Waldemara Pawlaka. Były premier jest prezesem Zarządu Głównego Związku OSP. Ostatecznie Pawlaka nie złapano, ale odkryto, że w przyjęto na stan wozy, których jeszcze nie było w komendach. Dotarły krótko po wizycie CBA.

Firma Stolarczyk nie dostała pieniędzy, choć jej samochody jeżdżą dla OSP

Smaczku sprawie dodaje fakt, że firma z Częstochowy, ta od wozów lekkich, które również dojechały po terminie, dostała całość zapłaty. Pieniądze dla niej pochodziły głównie z budżetu województwa wielkopolskiego. Z kolei firma Stolarczyk z Kielc, choć też dostarczyła auta, do dziś nie dostała prawie 12 mln zł za swoje wozy. Powód – pieniądze dla niej miały pochodzić z dotacji unijnej. Jej wypłatę wstrzymano, bo przecież trwa śledztwo, a teraz proces w sądzie.

- Sprawa jest absolutnie kuriozalna, jeszcze się z taką nie spotkałem. W firmie pana Stolarczyka zamówiono samochody, on je wyprodukował i dostarczył. Państwo te wozy najpierw przyjęło, a potem mu nie zapłaciło i oskarżyło o pomocnictwo w próbie wyłudzenia pieniędzy. To jest jakaś kosmiczna sytuacja, która wiele mówi o tym, jak państwo i prokuratura traktują uczciwych przedsiębiorców

– komentuje prof. Robert Zawłocki, adwokat reprezentujący oskarżonego Mirosława Stolarczyka.

Czytaj też: Nietypowy proces przeciwko strażakom z Nowego Tomyśla. Popełnili błędy podczas gaszenia pożaru pałacu w Wąsowie?

Poznańska prokuratura nie uznała, że doszło do znikomej szkodliwości społecznej. Nie uznała, że należy sprawę umorzyć lecz skierowała do sądu akt oskarżenia. W ciągu miesiąca odbywają się po dwie rozprawy, wzywanych jest po kilku świadków - strażaków z OSP. Sprawa potrwa jeszcze wiele miesięcy. Samochody jeżdżą i biorą udział w akcjach OSP, ale nie wiadomo, kiedy firma z Kielc dostanie za nie pieniądze.

Kryminalny Poznań z lat 90. nadal kryje wiele zagadek. Oprócz głośnych, wyjaśnionych zabójstw, były też niewyjaśnione zbrodnie i tajemnicze porwania. Przedstawiamy 10 różnych historii z lat 90., które wydarzyły się w Poznaniu i okolicach. Część zbrodni doczekała się finału w sądzie, ale w niektórych sprawach do dzisiaj nie ustalono, co stało się z ciałami zamordowanych osób lub wyjaśniono tylko niektóre wątki. Czytaj więcej na kolejnych slajdach --->

Głośne zabójstwa, niewyjaśnione zbrodnie i tajemnicze znikni...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski