Pożegnalną setlistę otworzył kawałek „Nie ma litości” z pierwszej płyty KNŻ. I już od samego początku było wiadomo, że pod sceną w Sali Wielkiej w Zamku nie ma przypadkowych osób, które „zabłądziły” na ten koncert. Ten i każdy następny kawałek publika śpiewała bowiem razem z Kazikiem.
A mieli na czym zedrzeć gardło: czy to przy „Świadomości”, „Tańcach wojennych”, „Legendzie ludowej” czy „Arystach”. Niczym „kaenżetowa” epopeja wybrzmiały „Plamy na słońcu”, a głos Kazika „W południe” odcisnął się w każdym gdzieś głęboko wewnątrz.
Nie było litości dla skur...synów, nie było także dla „tych, co czynią ohydę” w „Spalaj się!” i dla zmarłych w „Łysy jedzie do Moskwy”, a odśpiewany razem z Kazikiem chyba na wszystkie gardła „Tata dilera” zabrzmiał jak nieformalny hymn.
Koncert, który był pożegnaniem, był zarazem powrotem do samego źródła, czyli kawałka, od którego wszystko się zaczęło - „Spalam się” było ostatnim numerem tego wieczoru. Wcześniej zabrzmiała oczywiście „Celina” .
Jaki był ten koncert? Dla fanów, którzy byli z KNŻ przez ponad 20 lat, a nie brakowało takich pod sceną, był dowodem na to, że przeżyli swoje lata z jednym z najlepszych zespołów na polskiej scenie.
KNŻ do samego końca zachował bowiem swoją niepokorną energię i mocny, ostry sznyt, który zawdzięcza ciężkim gitarom Litzy i Burzy i basowi Kwiatka, nie wspominając już o dopełniającej całości miażdżącej perkusji Tomka Goehsa.
Dla tych, którzy dołączyli później, mógł być namiastką tych wszystkich koncertów wcześniej. Jedno nie ulegało wątpliwości: za ten i za wszystkie koncerty KNŻ, za wszystkie płyty, za muzykę, która jeszcze długo będzie wrzeć we krwi, należało się wielkie „Dziękuję!”. I tak właśnie Poznań pożegnał się z KNŻ.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?