MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tydzień baby: Czas zapraw i konfliktów

Kamilla Placko-Wozińska
Kamilla Placko-Wozińska
Czarne bydle! – brzydko się baba odezwała w lesie. – Znów uciekło… Sama w lesie owym była, wskutek dziada odmowy. Że grzybów nie ma, to on ruszać się nie zamierza. Nie o dziadzie jednak brzydko tak baba mówiła. O jagodzie, co to z palców jej wypadła i dylemat powstał: szukać jej czy nową rwać.

Dziad do zbierania jagód lekceważąco bardzo się odniósł. Że pierogi z owymi, to on zjeść ewentualnie może, ale nie musi, bo rarytas to dla niego żaden nie jest.

– Też byś się babo zastanowiła – znacząco wzrokiem ją omiótł. – Węglowodany, kalorie…

No to baba inaczej spróbowała. Że czas zapraw się zaczął, a parę słoiczków z jagodami potrzebnymi bardzo jest. Bo nie tylko smaczne są, ale i zdrowie w sytuacjach wielu ratują.

– Z zapraw to nalewki interesują mnie co najwyżej – odciął się. – One to zdrowe dopiero są, a smaczne jakie!

– O, to mógłbyś sobie zebrać trochę i z jagód naleweczkę nastawić! – baba się ucieszyła, że może dziada do lasu da się zwabić, ale ów niesmak na twarzy okazał:

– Oszalałaś, babo, nalewka taka to jak denaturat wyglądać będzie…

Sama więc baba do lasu się udała, słoik w dłoni dzierżąc dzielnie. Zbierała, zbierała tak zapamiętale, że w krzyżu ją łupnęło nawet. A tu dno przykrytym ledwo było. Małe jakieś takie jagody te były. Jeszcze z kwadrans baba się potrudziła, zanim się nie poddała. Siadła sobie potem pod drzewem, czoło przetarła i jagodą po jagodzie ze słoika się raczyła.

– Za wcześnie jeszcze chyba, nie ma jagód – dziadowi wytłumaczyła.

– Trudno – dziad westchnął. – Ale umyj zęby, zanim na przyjęcie się udamy…

Na przyjęciu, co się w ogrodzie przyjaciółki baby odbywało, też lenistwo dziada wyszło. Czereśnie obrodziły wyjątkowo, więc gospodyni do rwania zachęcała. Ucieszyła się baba, że razem to szybko wiaderko zapełnią, co to je się potem na konfitury i sok przerobi. Ale nie. Sama rwać musiała, a dziad dostojnie siedział, przysmaki serwowane degustując i konwersując tak zawzięcie, że nie spojrzał nawet, jak baba znaki mu dawała. Bo to, że sama rwać musiała jednym problemem było, drugim, że wstyd, bo ludzie widzieli.

– Oni wszyscy leniwi tacy – koleżanka opowieść baby na spotkaniu babskim w ogródku kawiarnianym skwitowała. – Latem szczególnie, gdy do zapraw przychodzi…

– O tak – Ruda, co to się od studiów przyjaźnią, potaknęła – Mirek też…

Inna z koleżanek opowieść swoją przedstawiła, jak to mąż jej o ogórki małosolne poprosił. Owszem, zgodziła się, że nastawi. Tyle że dnia następnego zadzwonił do niej do pracy, że kupić ogórków zapomniał, a w domu jest już, to sensu nie ma, co by na upał wychodził. No to tachała koleżanka laptopa, zakupy codzienne i trzy kilogramy ogórków.

– Mnie to się wydaje, że lato ich rozleniwia – inna z koleżanek dodała. – Może odporni mniej na upały są? Mój to się krzywi, jak słoiki dokręcać ma. Na siłownię chodzi, ręce wielkie ma, a ja co? Pięćdziesiąt kilo ledwo żywej wagi…

Zazdrość na oblicza pozostałych uczestniczek spotkania spłynęła i cisza na chwilę zaległa.

– To by się zgadzać mogło – Ruda milczenie przerwała. – Do Mirka jak ulał pasuje. Jeszcze leniwszy niż zwykle. Butelki ostatnio myć mi kazał!
Na te słowa oburzenie koleżanki wykazały.

– Jak to tak? Ty myć masz po nim do segregacji śmieci? – baba bezczelnością Mirka poruszona spytała.

– Nie, nie do segregacji – Ruda wyjaśniła. – Do soku z chyćki, co to go zrobił…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski