Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabójstwo Ziętary: "Baryła" znowu obciąża Gawronika i Elektromis za zbrodnię na dziennikarzu. Mówi o mikrofilmach z Urzędu Ochrony Państwa

Łukasz Cieśla
Maciej B., ps. Baryła, w piątek zeznawał o nowych szczegółach zbrodni na Jarosławie Ziętarze
Maciej B., ps. Baryła, w piątek zeznawał o nowych szczegółach zbrodni na Jarosławie Ziętarze Robert Woźniak
- Doszło do porwania i zabójstwa dziennikarza Jarosława Ziętary. Osobiście brałem udział w jego pobiciu, potem inne osoby dokonały na nim zbrodni w 1992 roku – tak w piątek zeznawał Maciej B., ps. Baryła, odsiadujący dożywocie za zabójstwo w innej sprawie. Jego piątkowe zeznania były o tyle zaskakujące, bo wcześniej wycofał się ze współpracy z prokuraturą i zaprzeczał, by miał wiedzę o zbrodni na dziennikarzu.

W 2012 roku, 20 lat po tajemniczym zniknięciu poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary, współpracę z prokuraturą nawiązał Maciej B., ps. Baryła. Obecnie ma 46 lat. Od kilkunastu lat odsiaduje wyrok za zastrzelenie policjanta.

„Baryła” początkowo opowiadał, że jako młody chłopak był związany ze środowiskiem Elektromisu. Miał dobrych kolegów wśród ochroniarzy firmy. Zeznawał, że do zabicia Ziętary namawiał w 1992 roku Aleksander Gawronik, niegdyś najbogatszy Polak i senator, twórca pierwszych kantorów. „Baryła” obciążał też ludzi firmy Elektromis, na terenie której miało dojść do narady ws. "uciszenia" Ziętary.

Ale gdy w listopadzie 2014 roku zatrzymano Aleksandra Gawronika, „Baryła” zaczął się ze wszystkiego wycofywać. Twierdził, że krakowski prokurator Piotr Kosmaty obiecał mu prawo łaski i wyjście na wolność, ale się nie wywiązał. „Baryła” przekonywał, że za obietnicę wolności kłamał ws. zbrodni na Ziętarze. Taką postawę wykazał również podczas trwającego procesu przeciwko Aleksandrowi Gawronikowi, oskarżonemu o podżeganie do zabicia dziennikarza.

CZYTAJ WIĘCEJ:
Zeznania "Baryły": biegła psycholog Justyna Poznańska oceniła jego relacje jako wiarygodne
Porwanie Ziętary: były oficer UOP pogrąża ludzi Elektromisu ws. zbrodni na dziennikarzu

Tymczasem w piątek w poznańskim Sądzie Okręgowym nastąpił całkowity zwrot w zeznaniach „Baryły”. Wrócił do początkowej wersji i opowiadał o szczegółach zbrodni. Zeznawał, bo wezwano go na proces dwóch ochroniarzy Elektromisu „Ryby” i „Lali”, których w drugim śledztwie oskarżono o porwanie i pomoc w zabójstwie poznańskiego dziennikarza. „Baryła” wcześniej ich nie pogrążał, ale dzisiaj opowiedział o ich roli w sprawie.

"Baryła": Ziętara miał za lodówką mikrofilmy. Mówił nam, że to sprzęt z UOP

Na początku piątkowej rozprawy prawnik reprezentujący „Baryłę” złożył wniosek o jej utajnienie. Tłumaczył, że zeznania „Baryły” mogą okryć go hańbą oraz narazić na niebezpieczeństwo jego rodzinę. Takie oświadczenie prawnika zapowiadało, że „Baryła” ma do powiedzenia istotne kwestie. Utajnieniu rozprawy sprzeciwił się krakowski prokurator Tomasz Dorosz, dlatego sąd zarządził jawność rozprawy.

Dlaczego „Baryła” wrócił w piątek do początkowej wersji i potwierdził okoliczności zbrodni na Ziętarze? Tłumaczył, że w 2014 roku zaczął się wycofywać pod wpływem impulsu i wzburzenia z powodu niezałatwienia mu prawa łaski przez prokuraturę. Podkreślił również, że grożono, że stanie się krzywda jego rodzinie.
Jak wyglądała zbrodnia na Ziętarze i przygotowania do niej? Firma Elektromis miała się obawiać dziennikarza, bo interesował się jej nielegalną działalnością, robił zdjęcia. Jak twierdzi „Baryła”, najpierw przyłapano Ziętarę, jak zagląda do hangarów w Elektromisie i robi zdjęcia. Został wtedy pobity przez jednego z ochroniarzy, prawdopodobnie przez "Bekona".

- Potem mój kolega Darek L., ps. Lewy, szef ochrony w Elektromisie, zabrał mnie na robotę. Wspólnie obserwowaliśmy Ziętarę, mieliśmy go pobić i nastraszyć, by odczepił się od Elektromisu. Zaczęliśmy pojawiać się pod jego mieszkaniem przy ul. Kolejowej. W pobliżu był sklep, tam wystawał element społeczny, pili wino. Baliśmy się tak od razu wejść, bo ktoś mógł zadzwonić po policję. W końcu wtargnęliśmy do mieszkania, przydusiliśmy Ziętarę do kanapy, mówiliśmy, by przestał bruździć. Przeszukaliśmy mieszkanie. W lodówce znaleźliśmy aparat i filmy, a za lodówką dwa małe pudełeczka i aparat do mikrofilmów. Jarek powiedział, że będzie problem, jeśli to weźmiemy, bo to sprzęt z Urzędu Ochrony Państwa. Potem w Elektromisie oglądaliśmy te większe filmy. Tam były uwiecznione obiekty przemysłowe, ale ja nie wnikałem w szczegóły. Miałem 20 lat, zarobiłem na tej robicie 3-3,5 tysiąca marek. Tyle dał mi kolega „Lewy” - zeznawał w piątek „Baryła”.

Słowa o mikrofilmach z UOP są o tyle ciekawe, bo wiadomo, że ta służba specjalna werbowała Ziętarę do pracy. Prawdopodobnie dała mu również temat na Elektromis. Gdy Ziętara zniknął, UOP umywał ręce od swoich związków z 24-letnim dziennikarzem.

"Baryła": Gawronik nazywał Ziętarę "Żydkiem", kazał go uciszyć

Do pobicia Ziętary w jego mieszkaniu miało dojść wiosną 1992 roku. Nieco później, bo na przełomie maja i czerwca 1992 roku, odbyć się miała bardzo ważna narada w Elektromisie.

- Przyjechał wtedy Aleksander Gawronik z dwoma Rosjanami. Stałem na zewnątrz wraz z innymi osobami z Elektromisu. Gawronik powiedział, że trzeba Ziętarę uciszyć, nazywał go „Żydkiem”, a my na dziennikarza mówiliśmy „szczurek”, bo był szczupły oraz „pismak”. Przy tych słowach Gawronika był również szef Elektromisu Mariusz Ś., ale był tym wystraszony. Poprosił Gawronika, by weszli do środka. Po chwili poszli – zeznawał „Baryła”.

Wiadomo, że dziennikarz zniknął 1 września 1992 roku. Zdaniem prokuratury porwało go trzech ochroniarzy Elektromisu przebranych za policjantów. Co na to „Baryła”? Podobnie jak prokuratura wskazuje oskarżonych „Rybę” i „Lalę” oraz nieżyjącego „Kapelę”. Do tej trójki dodał jeszcze wspomnianego wcześniej „Lewego”. „Baryła” podkreśla, że sam nie był świadkiem porwania, ale zna szczegóły właśnie od „Lewego”, znajomego ochroniarza z Elektromisu.
- W Elektromisie stał policyjny radiowóz, widziałem też fałszywe legitymacje policyjne. W czwórkę pojechali po Jarka, w mundurach. Znali rozkład jego dnia. Po porwaniu kilkanaście osób pojechało też do siedziby redakcji „Gazety Poznańskiej”. Podali się za policjantów, pozabierali rzeczy z biurka dziennikarza. Z kolei Ziętara został zabrany na Wołczyńską, do siedziby Elektromisu. Tam był 3 dni bity, a potem zamordowany – opowiadał „Baryła”.

Dodał, że wie, co było dalej. Ale dopytywał, czy ma o tym zeznawać. Bo w Krakowie trwa trzecie śledztwo mające wyjaśnić okoliczności śmierci. Sąd wskazał, że o tych szczegółach powie na późniejszym etapie procesu. „Baryła” ogólnie jednak mówił, że ciało Ziętary zostało rozpuszczone w kwasie. Zrobili to „Rosjanie”, a przy niszczeniu szczątków byli obecni ochroniarze z Elektromisu.

Jaka była rola Mariusza Ś., twórcy Elektromisu?

**
„Baryła” w swoich zeznaniach starał się nie obciążać Mariusza Ś., twórcy Elektromisu. Wskazywał, że „szef” uciekał od tematu „likwidacji Ziętary”, ale zapewne wiedział o wielu rzeczach. Mówił też, że ludzie Elektromisu trudnili się napadami na tiry metodą „na policjanta”. Prekursorem tej metody miał być Mirosław R., ps. „Ryba”, oskarżony o porwanie Ziętary.

- Mirek chciał mnie zatrudnić do napadów na tiry, powiedział, że jestem taki jak on. To znaczy, że niczego się nie boję. Mirek był silny, wytrenowany, był wzorem do naśladowania. Nie wziąłem tej roboty – tak „Rybę” i relacje z nim opisywał w piątek „Baryła”.

W swoich piątkowych zeznaniach „Baryła” odniósł się do relacji innego kluczowego świadka. Chodzi o Jerzego U., byłego oficera UOP, który zeznał, że widział moment porwania Ziętary przez trzech ochroniarzy Elektromisu. W 1992 roku Jerzy U. miał śledzić Ziętarę, jego zwyczaje, na tajne zlecenie Elektromisu.

- Jurka U. znam z widzenia. Pracował w SB, potem w UOP. Elektromis obstawiał się takimi ludźmi. Podejrzewam, że Jurek U. nie widział porwania, ale też podejrzewam, że nie kłamie w swojej relacji. Z mediów wiem, co mówi o sprawie. Jerzy U. był blisko Elektromisu, zwłaszcza blisko byłego milicjanta Krystiana Cz. – tak „Baryła” odnosił się do zeznań innego ważnego świadka.

"Baryła": już niczego nie oczekuję, nie boję się, będę dalej zeznawał

„Baryła” zaznaczył, że kiedyś oczekiwał prawa łaski. Ale teraz niczego mu nie obiecano. Sam postanowił powiedzieć, jak było. Stwierdził, że w przeszłości „szmacono” go za to, że zaczął zeznawać. Jego relacje pogrążające Gawronika i część środowiska Elektromisu trafiły do mediów i do internetu, spotkał się z określeniem, że jest „parówą” (konfidentem).

- Mam też dosyć pisania w mediach, że się czegoś boję. Nie boję się, ale dostałem pogróżki od „Ryby”, odgrażał się też „Lala”. To było przekazywane przez współwięźniów i przez znajomych z dawnej sekcji judo. Grożono, że krzywda stanie się mojej rodzinie, mojej córce. Ja się nie boję i będę zeznawał. Zależy mi w tej sprawie na opinii społeczeństwa - mówił „Baryła”.
W trakcie piątkowego przesłuchania „Baryły” okazało się, że są rozbieżności w tych jego zeznaniach, w których opowiadał o zbrodni na Ziętarze. Chodzi o to, że gdy w 2012 roku podjął współpracę ze śledczymi, opowiadał, że porwanego dziennikarza przewieziono od razu do domu związanego z Elektromisem Marka Z. Tam miało dojść do zabójstwa. Tymczasem w piątek „Baryła” mówił, że dziennikarz był katowany i zabity w siedzibie Elektromisie przy Wołczyńskiej. Skąd tak istotne rozbieżności? Dopytywali o to sędziowie prowadzący proces.

- Sądziłem wówczas, w 2012 roku, że wystarczy jeśli powiem o Gawroniku, tych Rosjanach i roli Marka Z. W 2012 roku nie zeznałem nic przeciwko „Rybie”, nie mówiłem o roli mojego kolegi „Lewego”. Nie chcę też pogrążać szefa Mariusza Ś., bo mógł nie wiedzieć – tak mówił „Baryła”.

Ale dopytywany o szczegóły, stwierdził: „według mnie Mariusz Ś. wiedział o tym, bo był przy rozmowie (o likwidacji Ziętary – dop. red.), ale uciekał od tematu”.

Piątkowe, kilkugodzinne przesłuchanie „Baryły”, zostało przerwane. Będzie kontynuowane zapewne w marcu. Odczytane zostaną również jego kolejne zeznania składane na wcześniejszych etapach sprawy.

Zobacz też:

W ostatnich latach w Wielkopolsce nie brakowało spraw kryminalnych, o których dużo się mówiło.Mieszkańcy Wielkopolski byli poruszeni zaginięciem Ewy Tylman, zdruzgotani po wybuchu kamienicy na Dębcu czy zszokowani po tragicznych wypadkach spowodowanych przez młodych kierowców, w których ginęli ludzie. Nie obyło się też bez brutalnych zabójstw, długoletnich procesów oraz wyroków skazujących prawników czy komorników. Sprawdź, czy pamiętasz najgłośniejsze sprawy kryminalne z ostatnich lat.Przejdź dalej --->

Najgłośniejsze sprawy kryminalne w Wielkopolsce. Nie tylko ś...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski